|
[ZW] W ratuszu rządzi Bierut
rafal2325 |
Poszkodowani dekretem Bieruta odzyskają grunty albo dostaną odszkodowania. Projekt ustawy przygotował ratusz. - Jest nie do przyjęcia! - mówią właściciele.
Dotarliśmy do głównych założeń warszawskiej reprywatyzacji. Projekt zakłada, że wszystko, co można zwrócić, zostanie zwrócone w naturze. Ale nie wszystkim. Swoje nieruchomości odzyskają jedynie ci, którzy złożyli tzw. wniosek dekretowy. Można go było składać tylko do końca lat 40. Kto nie zdążył, dostanie rekompensatę prawdopodobnie w wysokości 15 proc. wartości nieruchomości. - To przecież złodziejstwo - denerwuje się Jan Chechłacz, który ma dom na Żoliborzu. - W kampanii wyborczej PO obiecywała co innego. Prawowici właściciele wyjdą wreszcie na ulicę. Takiej jałmużny nie weźmiemy.- To skandal! - przyznaje szef Polskiej Unii Właścicieli Nieruchomości Mirosław Szypowski. - Przecież ludzie nie złożyli wniosków dekretowych, bo po prostu nie wrócili jeszcze z wojennej zawieruchy. Siedzieli w obozach jenieckich albo tułali się po Europie. A teraz co? Dostaną za swoją kamienicę 15 proc. jej wartości? Jego zdaniem, konieczne jest przywrócenie terminu składania wniosków dekretowych. - Wtedy będzie sprawiedliwie - dodaje Szypowski.Twórcy projektu ustawy tłumaczą, że terminu przywrócić nie można, bo byłaby to zmiana dekretu Bieruta. Jak twierdzą eksperci, nie jest to możliwe. - Rzeczywiście przywrócić terminu nie można - przyznaje prawnik miejski prof. Adam Jaroszyńki. - Ale zapis o składaniu wniosków jakby na nowo można w ustawie umieścić. Tylko po co? To już nie będzie reprywatyzacja, a rozpatrywanie pojedynczych dokumentów, jak teraz. I będzie się ciągnęło latami. Przedstawiciele środowisk właścicieli denerwują się ciągłym powoływaniem się urzędników na komunistyczny dekret. - Zerwijmy z PRL-em i zróbmy normalną reprywatyzację - mówi Tomasz Gruszczyński ze stowarzyszenia Dekretowiec, który walczy o grunt na Żoliborzu. Proponuje, żeby ratusz oszacował, czego nie może właścicielom zwrócić: - Przecież ta lista wcale nie będzie długa. Znajdą się na niej głównie grunty, które zostały zajęte pod drogi, szkoły i jakieś inne budynki użyteczności publicznej. A całą resztę trzeba po prostu oddać. Ale twórcy projektu twierdzą, że od dekretu Bieruta uciec się nie da. - To jedyna forma nacjonalizacji, która przewidywała w swoich zapisach zwroty. One się cały czas dokonują właśnie na podstawie wniosków złożonych w latach 40. Nie możemy przestać ich uwzględniać - mówi dyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcin Bajko. Dodaje, że ci, którzy wnioski złożyli, będą mogli, zamiast gruntu dostać 100-procentowe odszkodowanie. Projekt warszawskiej ustawy jest niemal powtórzeniem tego, który ratusz przygotował w 2006 r. Sejm poprzedniej kadencji w ogóle się nim nie zajął. Reprywatyzacja warszawska ma trafić do Sejmu razem z przygotowywaną ogólnopolską. - Nie wiadomo jeszcze, czy obie będą w jednej ustawie, czy zostaną podzielone. Sejm będzie je rozpatrywał na jesieni - mówi rzecznik
Użytkownik "MC" <m5c@go2.pl> napisał w wiadomości news:ftvkod$ar7$1@node2.news.atman.pl... (...)[color=blue] > Swoje nieruchomości odzyskają jedynie ci, którzy złożyli tzw. wniosek > dekretowy.[/color] (...)
Wniosek dekretowy to główny HAK dzięki któremu nawet w momencie REPRYWATYZACJI będzie można okraść ludzi dzisiaj zgodnie z prawem. Przecież wiadomo jaki był kiedyś system i jak się podchodziło do składania wniosków do tamtej władzy. A dzisiaj dzielenie ludzi na tych co w latach 40-ch złożyli lub nie złożyli wniosku o własną nieruchomość jest skandaliczne! Poprzednia formacja ograbiła wielu ludzi ale części udało się jakoś uchować swoje nieruchomości. I teraz pod hasłem naprawiania krzywd obecne władze chcą dokraść resztki tego co zostało i dać ewentualnie jakieś ochłapy rozłożone na wiele lat. A na rozpatrywanie wniosków było ponad 60 lat.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.ploprawy.xlx.pl
|
|