ďťż

Poszkodowani dekretem Bieruta odzyskają grunty albo dostaną odszkodowania.
Projekt ustawy przygotował ratusz. - Jest nie do przyjęcia! - mówią
właściciele.

Dotarliśmy do głównych założeń warszawskiej reprywatyzacji. Projekt zakłada,
że wszystko, co można zwrócić, zostanie zwrócone w naturze. Ale nie
wszystkim.
Swoje nieruchomości odzyskają jedynie ci, którzy złożyli tzw. wniosek
dekretowy. Można go było składać tylko do końca lat 40. Kto nie zdążył,
dostanie rekompensatę prawdopodobnie w wysokości 15 proc. wartości
nieruchomości.
- To przecież złodziejstwo - denerwuje się Jan Chechłacz, który ma dom na
Żoliborzu. - W kampanii wyborczej PO obiecywała co innego. Prawowici
właściciele wyjdą wreszcie na ulicę. Takiej jałmużny nie weźmiemy.- To
skandal! - przyznaje szef Polskiej Unii Właścicieli Nieruchomości Mirosław
Szypowski. - Przecież ludzie nie złożyli wniosków dekretowych, bo po prostu
nie wrócili jeszcze z wojennej zawieruchy. Siedzieli w obozach jenieckich
albo tułali się po Europie. A teraz co? Dostaną za swoją kamienicę 15 proc.
jej wartości? Jego zdaniem, konieczne jest przywrócenie terminu składania
wniosków dekretowych.
- Wtedy będzie sprawiedliwie - dodaje Szypowski.Twórcy projektu ustawy
tłumaczą, że terminu przywrócić nie można, bo byłaby to zmiana dekretu
Bieruta. Jak twierdzą eksperci, nie jest to możliwe.
- Rzeczywiście przywrócić terminu nie można - przyznaje prawnik miejski
prof. Adam Jaroszyńki. - Ale zapis o składaniu wniosków jakby na nowo można
w ustawie umieścić. Tylko po co? To już nie będzie reprywatyzacja, a
rozpatrywanie pojedynczych dokumentów, jak teraz. I będzie się ciągnęło
latami.
Przedstawiciele środowisk właścicieli denerwują się ciągłym powoływaniem się
urzędników na komunistyczny dekret. - Zerwijmy z PRL-em i zróbmy normalną
reprywatyzację - mówi Tomasz Gruszczyński ze stowarzyszenia Dekretowiec,
który walczy o grunt na Żoliborzu.
Proponuje, żeby ratusz oszacował, czego nie może właścicielom zwrócić: -
Przecież ta lista wcale nie będzie długa. Znajdą się na niej głównie grunty,
które zostały zajęte pod drogi, szkoły i jakieś inne budynki użyteczności
publicznej. A całą resztę trzeba po prostu oddać.
Ale twórcy projektu twierdzą, że od dekretu Bieruta uciec się nie da. - To
jedyna forma nacjonalizacji, która przewidywała w swoich zapisach zwroty.
One się cały czas dokonują właśnie na podstawie wniosków złożonych w latach
40. Nie możemy przestać ich uwzględniać - mówi dyrektor Biura Gospodarki
Nieruchomościami Marcin Bajko. Dodaje, że ci, którzy wnioski złożyli, będą
mogli, zamiast gruntu dostać 100-procentowe odszkodowanie.
Projekt warszawskiej ustawy jest niemal powtórzeniem tego, który ratusz
przygotował w 2006 r. Sejm poprzedniej kadencji w ogóle się nim nie zajął.
Reprywatyzacja warszawska ma trafić do Sejmu razem z przygotowywaną
ogólnopolską. - Nie wiadomo jeszcze, czy obie będą w jednej ustawie, czy
zostaną podzielone. Sejm będzie je rozpatrywał na jesieni - mówi rzecznik




Użytkownik "MC" <m5c@go2.pl> napisał w wiadomości
news:ftvkod$ar7$1@node2.news.atman.pl...
(...)[color=blue]
> Swoje nieruchomości odzyskają jedynie ci, którzy złożyli tzw. wniosek
> dekretowy.[/color]
(...)

Wniosek dekretowy to główny HAK dzięki któremu nawet w momencie
REPRYWATYZACJI będzie można okraść ludzi dzisiaj zgodnie z prawem.
Przecież wiadomo jaki był kiedyś system i jak się podchodziło do składania
wniosków do tamtej władzy. A dzisiaj dzielenie ludzi na tych co w latach
40-ch złożyli lub nie złożyli wniosku o własną nieruchomość jest
skandaliczne!
Poprzednia formacja ograbiła wielu ludzi ale części udało się jakoś uchować
swoje nieruchomości. I teraz pod hasłem naprawiania krzywd obecne władze
chcą dokraść resztki tego co zostało i dać ewentualnie jakieś ochłapy
rozłożone na wiele lat. A na rozpatrywanie wniosków było ponad 60 lat.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oprawy.xlx.pl


  •  

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

       
     
      [ZW] W ratuszu rządzi Bierut
    rafal2325