Koncert, który zakończył się w Filharmonii Łódzkiej dwie godziny temu był przedziwny w najlepszym zna- czeniu tego słowa. Najpierw Karola Szymanowskiego Etiuda b-moll op. 4, nastrojowa i z emocjami, te emocje pięknie "grały" w całym utworze, utwór był dość powolny i smutny. I przepiękny. Maestro Mar- cin Wolniewski zadbał także przez cały wieczór o wspaniałą stereofonię odbioru muzyki. Potem Exodus Wojciecha Kilara, utwór inspirowany motywami biblijnej Księgi Wyjścia. Wstęp na dwóch instrumentach, narastające brzmienia, motyw główny złożony z siedmiu prostych nut, tysiąckrotnie pow- tórzony w różnych konfiguracjach. I słyszało się ten marsz tysięcy stóp przez pustynię. Orkiestra- cja była nowoczesna tylko przy końcu, brzmienie wskazywało jednak na lata 70-te XX w. Rewelacja ! I przy tym występował 80-cio osobowy Chór, który wręcz uderzał łacińskimi słowami w słuchaczy. Ekspresja i dynamika do potęgi n-tej! Brawo ! A po przerwie Harnasie Szymanowskiego. Słyszałem je w radiu ze sześć razy ale odtwarzanie radiowe [sprzęt mam ogólnie niezły] w przypadku Harnasi ma się jak brzmienie wojskowych do filharmoników. Po filharmonicznym wstępie z góralskimi dzwone- czkami usłyszeliśmy góralską pieśń w idealnym wykonaniu I skrzypka i byliśmy od razu na Podhalu. Kompozytor odszedł od formalizmu orkiestrowego, było dużo dynamiki i zmian nastrojów, Chór znów pokazywał niezwykłą klasę, były dźwięki zawadia- ckie, bliskie słowiańskim duszom. Solistą był tenor Tadeusz Szlenkier, szkoda, że dopiero pod koniec pokazał talent i umiejętności, ale taki to był utwór. Maestro Marcin Wolniewski dowiódł, że może już spokojnie mierzyć się z najbardziej le- gendarnymi i najtrudniejszymi utworami. A na koniec ogłaszam spotkanie Internetu w cie- mnozielonych fotelach. Za tydzień Arcadi Volodos, pianista legendarny, zagra z Orkiestrą: Brahmsa, Chaveza, Sancheza i Garcię. Będzie się działo ! Piotr Sadrakuła.