|
Bitwa o Hugoberg
rafal2325 |
Bitwa o Hugoberg Ulica Bukowa na Górze Hugona. Cisza, spokój, a za oknami las. Ostatnia działka, na której nie ma jeszcze domów, 22 maja zostanie wystawiona na przetarg. Tyle tylko, że w tej chwili jest ona terenem rekreacyjnym, a brak planu zagospodarowania przestrzennego nie daje gwarancji, co finalnie może na niej powstać. Prezydent zapewnia, że w grę wchodzi jedynie zabudowa mieszkaniowa, dotychczasowi mieszkańcy jednak takiej pewności nie mają. W środę w Urzędzie Miejskim odbyło się spotkanie w tej sprawie.
Zorganizował je przewodniczący Rady Miejskiej Andrzej Szaton, do którego zaniepokojeni mieszkańcy skierowali swój protest przeciwko sprzedaży działki. To samo pismo otrzymał też prezydent Eugeniusz Moś. We wczorajszym spotkaniu jednak nie uczestniczył, reprezentowali go zastępca Czesław Chrószcz oraz Joanna Kulik-Lachowicz i Beata Cieślikowska z Wydziału Architektury, Gospodarki Przestrzennej i Nieruchomości. Mieszkańcy ul. Bukowej stawili się tak licznie, że rozmowy zamiast w sali kominkowej odbyły się w sali sesyjnej. - Jakiś czas temu zauważyliśmy na skarpie geodetów, którzy dokonywali pomiarów - rozpoczął dyskusję Marian Piegza. - Okazało się, że robią to na zlecenie Urzędu Miejskiego, który postanowił działkę przeznaczyć na przetarg. Zaniepokoiło nas to, ponieważ oferowana działka mieści się na usypanej sztucznie skarpie. Teren jest gliniasty, drzewa w tym miejscu często się przewracają, a podobno pod nim znajduje się zbiornik wodny na 16 tysięcy metrów sześciennych wody - tłumaczył. - Wbrew dobrym obyczajom nikt też nie spytał lokatorów, jak się na takie plany zapatrują. Sami musieliśmy dowiadywać się wszystkiego, wtedy dopiero okazało się, że działka została przeznaczona pod zabudowę. Tymczasem teren ten ustanowiono użytkiem ekologicznym, nie jest prawdą, że nie obejmuje on przedmiotowej działki. Dlatego postanowiliśmy nagłośnić sprawę i przypomnieć prezydentowi, że jest on gospodarzem, a nie właścicielem tego miasta.
- Jestem przekonanym, że racje są po stronie mieszkańców - stwierdził Andrzej Szaton. - Dlaczego nikt ich nie poinformował o takim zamiarze, dlaczego wcześniej nie ustalono warunków zabudowy dla tego terenu? - Na pewno nie powstanie tam żaden market, hala ani magazyn - przekonywała naczelnik Wydziału Architektury, Gospodarki Przestrzennej i Nieruchomości, Joanna Kulik-Lachowicz. - Będzie to budownictwo jednorodzinne. - Planu zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu nie ma, a ustalenia studium uwarunkowań nie przesądzają o sposobie zagospodarowania terenu. W takim przypadku bierze się pod uwagę tak zwane dobre sąsiedztwo, które jest priorytetem przy ustalaniu warunków zabudowy - wyjaśniał przewodniczący Rady Miejskiej. - Najpierw powinny zostać ustalone warunki zabudowy, w trakcie tego postępowania ustala się strony, które mogą wnieść swoje uwagi. Kiedy decyzja stanie się prawomocna, na mapie do celów projektowych sporządza się projekt zagospodarowani terenu, następnie wydziela się działki i dopiero w fazie końcowej powinno ogłosić się przetarg. - Jedno z drugim się nie wyklucza, strony będą informowane o warunkach zabudowy - powiedziała naczelnik. - Różnica jest jedyne taka, że gmina nie ma pieniędzy, żeby najpierw stworzyć warunki zabudowy.
- Zamiast dyskutować, jak zagospodarować ten teren powinniśmy zastanowić się, jak zachować jego funkcję rekreacyjną - stwierdził jeden z mieszkańców. - Czy pani wie, ile tam jest drzew? Ile trzeba byłoby wyciąć? - Te drzewa to same lipy, można je wycinać - odpowiedziała Joanna Kulik- Lachowicz. Zanim przebrzmiał śmiech, którym mieszkańcy skitowali tę wypowiedź, rozmówca poinformował naczelnik, że modrzewi, klonów, dębów, kasztanowców i innych szlachetnych drzew jest około 200. - Więc Wydział Ekologii policzy wszystkie drzewa, a potencjalny inwestor za ich wycięcie będzie musiał zapłacić - zapowiedziała naczelnik. - Skarpę zalesialiśmy sami, każdy w swoim zakresie przywoził drzewa i je sadził. Dlaczego miasto musi się pozbywać tego małego skansenu, jakim jest góra Hugona? - pytali mieszkańcy. - To unikat na terenie Śląska i nawet prezydent Moś to mówił. Setki ludzi chodzą tam na spacery. Jeśli już nie chcecie pomóc, to przynajmniej tego nie niszczcie. - Ktoś, kto tam wybuduje, posadzi drzewa i na pewno też będzie pięknie - przekonywała Joanna Kulik- Lachowicz. - Mieszkam niedaleko i jakoś tych setek ludzi nie widziałam, poza tym kiedy powstaną domy, będzie bezpieczniej.
Argumentacja naczelnik nie trafiła jednak do mieszkańców. Na sali słychać było coraz więcej oburzonych głosów. - Nie wyrażamy zgody na przetarg - podsumował Marian Piegza. - Nie zostały dopełnione procedury, nie ma ekspertyzy geologicznej, nie wiadomo, co ze zbiornikiem pod skarpą. Teren leży w zasięgu oddziaływania szkód górniczych, już w tej chwili niektórym z nas pękają ściany i podłogi. Czy potencjalny inwestor o tym wie? Może to się jeszcze skończyć w ten sposób, ze gmina zmuszona będzie wypłacić mu odszkodowanie. Popatrzcie na to z rozsądkiem, nie jak klakierzy jednej opcji - apelował. - Inwestor będzie musiał zrobić zabezpieczenie, otrzyma wytyczne z Urzędu Górniczego, zrobi też badania geologiczne - informowała Beata Cieślikowska z WAGPiN. - Co do zbiornika, poszukiwano dokumentów, ale nigdzie nie znaleziono potwierdzenia, że on się tam znajduje. Na tym terenie można wybudować. Drożej, ale się da.
Do dyskusji włączył się też zastępca prezydenta Czesław Chrószcz. - Miasto postanowiło działkę sprzedać i nie ma tu wątpliwości. Powstanie zabudowa jednorodzinna - skwitował. - Prezydent tak zdecydował, brak jest mieszkań i terenów, na których można budować. Prezydent musi zaspokajać potrzeby wszystkich mieszkańców, stąd ta decyzja. - Może by pan wyjął ręce z kieszeni, kiedy z nami rozmawia - zaproponował Beniamin Buchczyk. - Kto nam zagwarantuje, że bez planu zagospodarowania przestrzennego inwestor nie postanowi wznieść na tym terenie innej zabudowy? Prace budowlane trwać będą dwa lata. - Nie wydam zgody na inne zagospodarowanie - wtrąciła naczelnik. - Powtarzam, to dwa lata, jest pani pewna, ze będzie w tym czasie nadal wydawać decyzje administracyjne? - pytał Buchczyk. - Przetarg powinien odbyć się dopiero po wyjaśnieniu wszelkich wątpliwości prawnych i zagwarantowaniu tego w dokumentach. - Może się stać tak, że do przetargu nikt nie stanie.. - zastanawiał się Czesław Chrószcz. - Jesteśmy pewni, że stanie, więcej, wiadomo już pewnie, kto będzie tam budował - stwierdzili mieszkańcy. - Wie pan w ogóle, gdzie jest ta skarpa, przecież pan jest z Mikołowa? - Doskonale wiem, bo jeżdżę tamtędy - odpowiedział zastępca prezydenta. - Niech pan już skończy to show - zwrócił się do przewodniczącego Szatona. - Pan prezydent wnioskuje o zakończenie tego, jak to nazwał, show - zakomunikował Andrzej Szaton. - Nic takiego nie powiedziałem, tym razem pan już przesadził - oburzył się Chrószcz. Jeszcze bardziej oburzeni byli jednak mieszkańcy, którzy siedzieli w pierwszych ławkach. - Pan się ośmiesza, przecież słyszeliśmy. Czy władza w ogóle liczy się z głosami mieszkańców? - Decyzja jest ostateczna, a władza liczy się z głosami wszystkich mieszkańców, nie tylko tych z Bukowej - odpowiedział zastępca prezydenta. - To jest jedyny teren pod zabudowę, tak? - dopytywali zebrani. - A na przykład teren koło starej kotłowni? Nie byłby lepszy? - Są inne, ale Rada Miejska musi uchwalić plan zagospodarowania. - Czyli czubek Hugobergu, na którym staną najwyżej trzy domki, rozwiążą problem mieszkaniowy w Świętochłowicach - skwitowała jedna z mieszkanek. - Ciekawe, czyj.
Próbę podsumowania dyskusji podjął przewodniczący Szaton. - Jeśli ktoś ten teren kupi, to z pomocą dobrego urbanisty z łatwością udowodni, że może tam postawić nawet dom wielorodzinny, bo w sąsiedztwie jeden taki już jest - mówił. - Ten przetarg należy najpierw przygotować, a potem dopiero rozstrzygać. - Dlatego dziwię się, że pracownicy urzędu z takim zapałem bronią stanowiska prezydenta - powiedział Marian Piegza. - Ja, kiedy doszedłem do wniosku, ze mój szef podejmuje głupie decyzje, miałem odwagę odejść z pracy. - Dobrze byłoby przekonać prezydenta, by odstąpił od tego przetargu - stwierdził Andrzej Szaton.- Proszę o spokój i rozwagę.
Po spotkaniu delegacja mieszkańców, nie widząc możliwości porozumienia w sprawie spornego przetargu z gminą, napisała zawiadomienie do Wydziału Nadzoru Prawnego i Właścicielskiego Urzędu Wojewódzkiego. Mieszkańcy ulicy Bukowej zawnioskowali o zachowanie dotychczasowego charakteru skarpy, odwołanie przetargu i zapewnienie, że w przyszłości teren ten nie zostanie zagospodarowany w inny sposób, niż wskazuje na to jego rekreacyjny charakter.
Rozmowy w kuluarach trwały jeszcze długo, a słowo "burzliwe" nie jest w stanie oddać ich dramaturgii.
Marzena Wojewoda-Rączka
[url]http://www.swce.pl/Bitwa-o-Hugoberg,4120[/url]
[url]http://www.tvs.pl/informacje/11094/[/url]
z lezka w oku przypominam sobie jak tam mieszkalem
mysle ze tematem numer jeden powinna zostac kostka brukowa na Lipowej i generalny remont Brzozowej a nie kolejne dzialki dla ludzi prezydenta panie Piegza dobra polityka ,3ymaj ich pan krotko,
[color=blue] > mysle ze tematem numer jeden powinna zostac kostka brukowa na Lipowej i > generalny remont Brzozowej > a nie kolejne dzialki dla ludzi prezydenta > panie Piegza dobra polityka ,3ymaj ich pan krotko, >[/color]
Piegza da rade - wiemy o tym, jak w latach powojennych krzyczano w "Colosseum" o negaywnym bohaterze - "do Piegzy z nim", kiedy to Piegza prowadził biznes pogrzebowy :)
A jak nak najbardziej - Brzozowa - do remontu, Lipowa tez, kilka innych w okolicy tez; a co mało to doprowadzenie do porządku ruchu drogowego na Komandra w drodze na Hugoberg: kto to widział, by jezdnią samochodowa jeździły rowery, na chodniku parkowały samochody, a po drodze dla rowerów chodzili piesi z wózkami dziecięcymi i dzieci...
ciąg dalszy
[url]http://www.swce.pl/Spotkanie-na-skarpie,4576[/url]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.ploprawy.xlx.pl
|
|