|
Odradzam: sklep "Dino" na Miarki
rafal2325 |
Pamiętacie "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz"?
Przede wszystkim pan mi po chamsku wyrwał tego kurczaka! - Ścierkę, ścierkę mi wyrwał, moje narzędzie pracy. - Panie kierowniku, ukraść chciał mi tego kurczaka. - No pewnie, bo po co by wyrywał?! To złodziej! - I pijak! bo każdy pijak to złodziej!!!
Tak mi się skojarzyło po wizycie z sklepie Dino na rogu Daszyńskiego i Miarki.
Od dawna robię tam zakupy (choć żulerstwa tam chmara), bo blisko i długo czynne, ale dziś byłam tam po raz ostatni.
Chciałam kupić deserek dla syna, jest tam bardzo wąsko wiec nie wjeżdżałam nigdy wózkiem. Niestety deserki były upakowane na małą półkę tak ciasno, że trzeba było się natrudzić z wyjęciem. No i wyjęłam, ale jeden spadł i się rozbił. Zobaczyła to franca obsługująca klientów. Chciała mnie zabić wzrokiem tak była zbulwersowana, że musi sprzątać. Za karę kazała mi zapłacić za szkody. Tłumaczyłam, że to ich wina, ale wreszcie dałam za wygraną. W każdym razie poczułam się jak w PRL.
Brrrr
A.
pawell napisał(a):[color=blue] > Pamiętacie "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz"? > > Przede wszystkim pan mi po chamsku wyrwał tego kurczaka! > - Ścierkę, ścierkę mi wyrwał, moje narzędzie pracy. > - Panie kierowniku, ukraść chciał mi tego kurczaka. > - No pewnie, bo po co by wyrywał?! To złodziej! > - I pijak! bo każdy pijak to złodziej!!! > > > > Tak mi się skojarzyło po wizycie z sklepie Dino na rogu Daszyńskiego i > Miarki. > > Od dawna robię tam zakupy (choć żulerstwa tam chmara), bo blisko i długo > czynne, ale dziś byłam tam po raz ostatni. > > Chciałam kupić deserek dla syna, jest tam bardzo wąsko wiec nie wjeżdżałam > nigdy wózkiem. Niestety deserki były upakowane na małą półkę tak ciasno, że > trzeba było się natrudzić z wyjęciem. No i wyjęłam, ale jeden spadł i się > rozbił. Zobaczyła to franca obsługująca klientów. Chciała mnie zabić > wzrokiem tak była zbulwersowana, że musi sprzątać. Za karę kazała mi > zapłacić za szkody. Tłumaczyłam, że to ich wina, ale wreszcie dałam za > wygraną. W każdym razie poczułam się jak w PRL. > > Brrrr > > A.[/color]
Mialem podobnie w innym sklepie. Słoiki były poustawianie jeden na drugim, zachwiał się i spadł. Nikt mi nic nie powiedział, dopiero przy kasie jak zapłaciłem, ochona do mnie podchodzi, wzięła na bok i mowi:
"Stłukł Pan dżem, musi Pan za niego zapłacić" A ja im na to: "Przypadki stłuczonych towarów na terenie sklepu wlicza sie w koszty sklepu" (duży hipermarket) Ochorna: "Pan to zrobił specjalnie" ( jasne ze to byl przypadek) Ja: "Jeżeli przyniesie mi Pan regulamin, gdzie będzie zapisane, ze za towary stłuczone na skepie płaci klient to zapłacę" Ochrona: "Aha, to prosze, można iść, do widzenia" Ja: "Do widzenia"
szczerze mówiąc to nie przyszłoby mi do głowy żeby nie zapłacić i zrobiłabym to z własnej nieprzymuszonej woli. dziwna widocznie jestem
tunia
Dnia Mon, 04 Sep 2006 16:38:38 +0200, tunia napisał(a): [color=blue] > szczerze mówiąc to nie przyszłoby mi do głowy żeby nie zapłacić i > zrobiłabym to z własnej nieprzymuszonej woli. dziwna widocznie jestem[/color]
Popieram. Nie można zachowywać się mimowszystko jak egoista, bo ostatecznie towar w sklepie to czyjaś własność, pieniądze i praca - która kosztuje. Chyba nikt _poważny_ nie sądzi że ktoś ma wyciągnąć z własnej kieszeni i ponieść koszty czyjejś "ofermowatości". Przypadek przypadkiem, ale mimowszystko nieraz trzeba potrafić przewidywać skutki swoich zachowań.
Może dość nietrafnym porównaniem będzie sytuacja "przypadkowej" stłuczki samochodowej. Ostatecznie przypadkowa! A "sprawca" płacić i tak musi.
-- SOCAR (socar@iv.pl)
Dnia Mon, 4 Sep 2006 17:24:42 +0200, SOCAR napisał(a): [color=blue] > Może dość nietrafnym porównaniem będzie sytuacja "przypadkowej" stłuczki > samochodowej. Ostatecznie przypadkowa! A "sprawca" płacić i tak musi.[/color]
W kumpla zaparkowany samochód wjechał facet. Sprawa poszła do sądu. Sąd postanowił: co prawda facet wjechał w auto kolegi ale nie uczynił tego umyślnie zatem jest niewinny. Kumpel musiał wyklepać auto za swoje.
Dnia Mon, 4 Sep 2006 18:29:04 +0200, seba napisał(a): [color=blue] > Dnia Mon, 4 Sep 2006 17:24:42 +0200, SOCAR napisał(a): >[color=green] >> Może dość nietrafnym porównaniem będzie sytuacja "przypadkowej" stłuczki >> samochodowej. Ostatecznie przypadkowa! A "sprawca" płacić i tak musi.[/color] > > W kumpla zaparkowany samochód wjechał facet. Sprawa poszła do sądu. Sąd > postanowił: co prawda facet wjechał w auto kolegi ale nie uczynił tego > umyślnie zatem jest niewinny. Kumpel musiał wyklepać auto za swoje.[/color]
To już kwestia dość indywidualna. Bo nie da się tutaj nie zauważyć tego że sprawdza tej stłuczki po prostu wykożystał prawo (miał szczęście?) aby uniknąć poniesienia konsekwencji tego co zrobił. Wszystko jest w takim przypadku "ok" poza oceną moralną tej osoby.
-- SOCAR (socar@iv.pl)
SOCAR <socar@iv.pl> wrote:[color=blue] > Może dość nietrafnym porównaniem będzie sytuacja "przypadkowej" stłuczki > samochodowej. Ostatecznie przypadkowa! A "sprawca" płacić i tak musi.[/color]
Bardziej trafne byłoby porównanie do przypadkowego wjechania w dziurę w jezdni. I płaci ZDiK. Bo nie zadbał o przyzwoite zabezpieczenie dróg.
Czasem z przerażeniem patrzę na np. półki z winami w supermarketach, gdzie każda butelka wystaje tak na 1/4 średnicy poza krawędź półki. I jakoś to się trzyma. Dopóki przechodzący szybko klient nie zrzuci butelek podmuchem powietrza.
P.
To jednak nie jest takie proste. Zalezy czy towar byl wylozony stabilnie czy nie. Jesli widze, ze towar jest ulozony tak, ze wystarczy wziac jedna sztuke i cos sie moze stac, to nie ruszam lub prosze obsluge o podanie. Nie jest wina klienta, ze ktos wykladajac towar stworzyl zagrozenie...
Pozdrawiam
Użytkownik "Zapracowany" <wwerwer@erwer.mn> napisał w wiadomości news:edhp77$cnl$1@news.dialog.net.pl...[color=blue] > To jednak nie jest takie proste. Zalezy czy towar byl wylozony stabilnie > czy nie. > Jesli widze, ze towar jest ulozony tak, ze wystarczy wziac jedna sztuke i > cos sie moze stac, to nie ruszam lub prosze obsluge o podanie. > Nie jest wina klienta, ze ktos wykladajac towar stworzyl zagrozenie... > > Pozdrawiam[/color]
Patrząc na cały problem z perspektywy właściciela sklepu to do głowy by mi nie przyszło zastawianie pułapek na klientów. Głupi deserek kosztuje 2,5 złotego, niby nic, ale klient już nie przyjdzie, albo przyjdzie w ostatecznosci. Strata sklepu bedzie więc większa. Wiedzą o tym w hiperkarmetach (w większości). Kilka razy byłam świadkiem podobnego zdarzenia, mało tego tam rzeczywiście zniszcenie słoiczka z jedzeniem dla dzieci wynikało z "ofermowatości" klienta (a nie obsługi, jak w Dino), ale zaraz przybiegł ktoś z obsługi i posprzątał. Nikomu do głowy nie przyszło awanturować się. Tam wiedzą, że koszyk pełen zakupów warty jest więcej niż słoiczek z marchewką. A.
> Niestety deserki były upakowane na małą półkę tak ciasno, że[color=blue] > trzeba było się natrudzić z wyjęciem. No i wyjęłam, ale jeden spadł i[/color] się[color=blue] > rozbił. Zobaczyła to franca obsługująca klientów. Chciała mnie zabić > wzrokiem tak była zbulwersowana, że musi sprzątać. Za karę kazała mi > zapłacić za szkody. Tłumaczyłam, że to ich wina, ale wreszcie dałam za > wygraną. W każdym razie poczułam się jak w PRL.[/color]
pogadaj z szefem tego sklepu - sympatyczny gość :-) przedstaw mu problem niewłasciwego upakowania towaru i opisz (bez emocji :-) zachowanie personelu. sam jestem ciekaw jak zareaguje bo lubie ten sklep... a że meneli duzo to święta prawda - ale to taka okolica.... nie wszyscy zaopatrują się w okolicznych melinach (tak! tak! jeszcze działaja i dobrze sie mają :-(((
-- serdeczności! zbisa uwielbiam korki na Wyszyńskiego...
SOCAR wrote:[color=blue] > Dnia Mon, 04 Sep 2006 16:38:38 +0200, tunia napisał(a): >[color=green] >> szczerze mówiąc to nie przyszłoby mi do głowy żeby nie zapłacić i >> zrobiłabym to z własnej nieprzymuszonej woli. dziwna widocznie jestem[/color] > > Popieram. Nie można zachowywać się mimowszystko jak egoista, bo ostatecznie > towar w sklepie to czyjaś własność, pieniądze i praca - która kosztuje. > Chyba nikt _poważny_ nie sądzi że ktoś ma wyciągnąć z własnej kieszeni i > ponieść koszty czyjejś "ofermowatości". Przypadek przypadkiem, ale > mimowszystko nieraz trzeba potrafić przewidywać skutki swoich zachowań. > > Może dość nietrafnym porównaniem będzie sytuacja "przypadkowej" stłuczki > samochodowej. Ostatecznie przypadkowa! A "sprawca" płacić i tak musi. >[/color]
Nie do końca jest tak jak piszesz. Jeżeli wezmę jakiś towar do ręki i wyleci mi to z ręki to oczywiste jest , że ponoszę odpowiedzialność za zniszczenie czegoś tam. Jeżeli ściągając coś z półki w miarę rozsądnie, coś przy okazji poleci, to jest to wina sklepu. Sytuacja jest bardzo ocenna i czasami ciężko powiedzieć na tak lub na nie.
Mon, 4 Sep 2006 18:29:04 +0200, w <os1yvp7kfy8z$.dlg@seba.os.amsnet.pl>, seba <seba@wd.wroc.pl> napisał(-a): [color=blue] > W kumpla zaparkowany samochód wjechał facet. Sprawa poszła do sądu. Sąd > postanowił: co prawda facet wjechał w auto kolegi ale nie uczyniłtego > umyślnie zatem jest niewinny. Kumpel musiał wyklepać auto za swoje.[/color]
Uwierzę jak zobaczę zeskanowany wyrok...
[color=blue][color=green] >>W kumpla zaparkowany samochód wjechał facet. Sprawa poszła do sądu. Sąd >>postanowił: co prawda facet wjechał w auto kolegi ale nie uczynił tego >>umyślnie zatem jest niewinny. Kumpel musiał wyklepać auto za swoje. >>[/color] > >Uwierzę jak zobaczę zeskanowany wyrok... >[/color]
ja wierzę. w Sądzie wszystko jest mozliwe
tunia
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.ploprawy.xlx.pl
|
|